.

poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Rozdział 17

Godziny mijały i zanim się obejrzałam dyskoteka zbliżała się ku końcowi a wskazówki zegara wybiły 23:30. Całe stopy miałam obolałe, więc końcówkę imprezy przetańczyłam boso. Zdjąwszy wysokie buty moje stopy od razu zaznały ulgi. Ze Scott’em tańczyłam praktycznie do co drugiej piosenki. Spencer odkąd wyszedł – nie wrócił. Pewnie pojechał do Emily. Ja bawiłam się świetnie nie zważając na poprzednią zaistniałą sytuacje. Gdy wybiła 00:00 wyszłyśmy z dziewczynami na parking. Ludzie powoli zaczynali się zbierać do domów. Ale i tak większość planowała bawić się do samego końca.
Nagle w jego oczach zobaczyłam przerażenie i niedowierzanie. Szczerze nie spodziewałam się po nim takiej reakcji. Raczej liczyłam na obrócenie tego w żart jak przystało na niego.. A tu serio zobaczyłam, że coś nie gra. 
- Jestem padnięta. – Oznajmiła Amy opierając się o maskę samochodu masując sobie stope.
- Ja też. – Odparłam drżącym głosem. Było dość chłodno w końcu to połowa listopada.
- Trzymaj. – Scott nałożył mi na ramiona swoją marynarkę po czym od tyłu mnie przytulił i położył brodę na moim ramieniu.
- Dzięki. – Ścisnęłam jego rękę.
- Ej to co robimy ludzie z tak ładnie rozpoczętą niedzielą. – Spytał stojący obok Lizzy Dean.
- Ja muszę spadać do domu. Obiecałam ojcu.. – Odparłam smutna.
- Nie wygłupiaj się! Powiedz, że nocujesz jeszcze u mnie i już. – Uśmiechnęła się dziewczyna Dean’a.
- Nieee. Lepiej już nie. Nie chcę mieć przechlapane na same urodziny. – Odparłam kwaśno. – A właśnie. Jutro możemy gdzieś po szkole wyskoczyć. Co wy na to?
- Oooo dobre. – Odparli chórem.
- Mamy kupować prezenty? – Zapytał z uśmiechem Dave.
- Nie no co wy.. Wyrosłam już z tego. – Uśmiechnęłam się.
- A gdzie w ogóle jedziemy?
- Ostatnio znalazłam jakiś klub w Polson. Czytałam, że nawet dobry. – Zaproponowałam.
- No dobra. To zgadamy się jeszcze jutro w szkole i ustalimy wszystko. – Powiedziała Lizzy.
Dean i Lizzy pożegnali się po czym chłopak odwiózł ją do domu. Za ich przykładem Dave zrobił tak samo. Zostaliśmy we trójkę – ja, Scott i Amy.
- Odwiozę was. – Zaproponował. Wziął mnie za rękę i poszliśmy na drugi koniec parkingu.
- Wooooow! – Otworzyłyśmy szczęki ze zdumienia.
Przed nami stało nowiutkie czarne BMW.
- Tooo twoje? – Wykrztusiłam.
-  Prezent na urodziny. – Puścił oczko po czym otworzył mi drzwi od strony pasażera a Amy usiadła z tyłu.
Najpierw odwiózł pod dom moją koleżankę a następnie ruszyliśmy w stronę mojego. Po 5 minutach byliśmy na miejscu. Wysiał pospiesznie z samochodu i otworzył mi ponownie drzwi.
- Dziękuje. – Uśmiechnęłam się życzliwie.
- Do usług. – Zasalutował.
Odprowadził mnie pod same drzwi trzymając za rękę.
- Chciałem ci podziękować za dzisiejszy wieczór. Był naprawdę świetny.
- To samo mogę powiedzieć. – Uśmiechnęłam się. – Zaprosiłabym cię do środka ale późno jest no i… - Odparłam zakłopotana.
- Nie ma problemu. Pogadamy kiedy indziej. Przyjechać po ciebie jutro w sensie, że w poniedziałek? – Uśmiechnął się.
- Jeśli chcesz.
Chłopak przybliżył się do mnie i złapał za szyję po czym delikatnie musnął moje wargi.
- Słodkich snów. – Spojrzał mi w oczy.
- Wzajemnie. – Lekko się odsunęłam po czym otworzyłam drzwi.
Chłopak podszedł do swojej fury i spojrzawszy na mnie po raz ostatni odjechał z piskiem opon. Weszłam do domu po cichu, nie chcąc budzić ojca. Zdjąwszy buty poszłam do kuchni i nalałam sobie wody do szklanki. Ostrożnie, unikając skrzypiących desek w schodach weszłam na górę i przemknęłam do pokoju. Zamknęłam drzwi na kluczyk i odłożyłam buty do szafy. Poszłam do łazienki gdzie wzięłam zimny prysznic i zmyłam tonę makijażu. Przebrałam się w piżamy i odłożyłam sukienkę do szafy. Wreszcie gotowa wparowałam na łóżko i nakryłam się kołdrą aż pod sam noc. Zaczęłam podsumowywać cały dzień. Doszłam do wniosku, że źle oceniłam Scott’a. Może na początku nie zrobił na mnie dobrego wrażenia ale swoim dzisiejszym zachowaniem odpracował wszystko. Może nie byłam w nim zakochana ale nadzwyczajniej w świecie zaczynałam go szczerze lubić. Zaczęłam mieć z jednej strony wyrzuty sumienia, że tak go wykorzystuje ale z drugiej strony nikt oprócz dziewczyn nie wie, że to robię. Postanowiłam nie zwracać uwagi na Spencer’a przynajmniej jak jestem ze Scott’em. Chcę żeby moje zachowanie było jak najbardziej naturalne. A jaki jest mój stosunek do tego całego cyrku z Emily? Doszłam do wniosku, że Spencer nie jest już małym chłopcem, a prawdziwym facetem i umie podejmować decyzje. Skoro przespał się z Emily był świadomy tego, że zawsze może być niespodzianka. Drążyć bardziej tego tematu nie chciałam, więc sięgnęłam po telefon żeby sprawdzić godzinę. Było parę minut po drugiej. Dostałam też sms od Scott’a:
Jeszcze raz dziękuję.
To było urocze. Ale zaczęłam podejrzewać, że on coś kręci. Może Emily kazała mu….ale nie to niemożliwe. Przecież Lizzy mówiła, że oni się wyjątkowo nie znoszą. Potrząsnęłam głową chcąc wyrzucić ostatnią myśl a następnie usnęłam. Obudziły mnie promienie słońca, które przedzierało się przez żaluzje. O dziwo obudziłam się wypoczęta, co było dla mnie nowością. Przeciągnęłam się i dopiero wtedy poczułam ból. Dosłownie był wszędzie. Obolała szyja, ramiona, brzuch, nogi i stopy. Niezdarnie wzięłam telefon do ręki i spojrzałam na zegarek, który wskazywał 14:00.
- Boże święty spałam 12 godzin! – Powiedziałam pod nosem z niedowierzaniem.
Wstałam ostrożnie z łóżka, założyłam kapcie i zeszłam na dół. Ojciec krzątał się w kuchni.
- Hej. – Powiedziałam zachrypniętym głosem.
- No witaj imprezowiczko. Widzę, że ładnie wczoraj zabalowałaś.
- Oj przestań.
- Fajnie było?
- Nie narzekam. Tylko nogi bolą. Czemu mnie wcześniej nie obudziłeś? Dobrze wiesz, że jak wstaje tak późno to potem spać do nocy nie mogę.
- Yhy. Jasne. A jakbym cię obudził o normalnej porze obudził to potem bym przez pół dnia słuchał twojego jęczenia i marudzenia.
- Ehh za dobrze mnie znasz. – Parsknęłam.
- Co chcesz na śniadanie?
- Tosty. Wychodzisz gdzieś? Bo tak jakoś inaczej ubrany jesteś. – Spytałam podchodząc do lodówki.
- Umówiłem się z Donną.
- Matką Amy? – Wyjęłam mleko i nalałam do kubka.
- No. Idziemy z Tommym do parku. – Uśmiechnął się.
- Widzę, że spędzasz z nią ostatnio dużo czasu.
- To źle? – Spytał zmartwiony.
- Niee. – Uśmiechnęłam się. – To dobrze, że wreszcie urozmaicisz swoje nudne życie. Ale myślę, że twoja obecna żona będzie zazdrosna. – Zaśmiałam się.
- Kathy? Przecież my….
- Nie mama. Tylko bar! – Przerwałam mu. – Gdybyś nie poznał Donny to całe dnie spędzałbyś albo w barze albo przed telewizorem.
- Oj Cheals. – Zaśmiał się.
- Kiedy wychodzisz?
- Właściwie już. Masz tu gotowe tosty i serek. Będę wieczorem.
- Okej. Baw się dobrze. – Pocałowałam go w policzek po czym wyszedł na zewnątrz.
Zrobiłam sobie śniadanie i zasiadłam przed telewizorem. Nagle usłyszałam dzwonek telefonu. Wyjęłam go pośpiesznie z kieszeni. Dzwonił Scott.
- Jak się spało?
- Hahaha dobrze. – Zaśmiałam się.
- Dzięki smsowi. Masz ochotę gdzieś wyjść ze mną?
- Emm… Jakby to powiedzieć…ledwo żyje. – Odparłam.
- To niedobrze.
- Ale jak chcesz to możesz wpaść do mnie. Mój ojciec pojechał i będzie wieczorem, więc…. – Zaproponowałam.
- Serio? Jasne, że przyjadę. Będę za pół godzinki.
- Okej. To na razie.
- No pa.
Rozłączyłam się i dokończyłam śniadanie. Szczerze to w głębi ducha cieszyłam się, że się z nim spotkam bo przynajmniej będziemy mogli sobie szczerze pogadać. Pozmywawszy naczynia poszłam na górę i stanęłam przed szafą.
- Świetnie. W co ja mam się ubrać?! – Powiedziałam z wyrzutem.
W końcu po 15 minutach zdecydowałam się na granatowe rurki i obszerną śliwkową bluzkę – nietoperz. Umyłam i wysuszyłam włosy pozostawiając je rozpuszczone. Wyszczotkowałam zęby i delikatnie się umalowałam. Praktycznie przypudrowałam nosek i lekko pociągnęłam rzęsy tuszem.
Usłyszałam dźwięk dzwonka, więc zeszłam szybko ze schodów przy każdym stopniu krzycząc „Auć”
Otworzyłam drzwi i moim oczom ukazał się ciemny blondyn w czarnych ray-banach i biało-szmaragdowej koszuli w kratę.
- No witaj śliczna. –  Zdjął okulary po czym cmoknął mnie na powitanie.
- No hej przystojniak. – Uśmiechnęłam się. – Zapraszam do środka.
Weszliśmy do salonu po czym Scott usiadł na kanapie.
- Chcesz coś do picia?
- Nie dzięki.
Usiadłam naprzeciwko niego po turecku.
- Ładnie dziś wyglądasz. – Uśmiechnął się.
- Jasne. – Spojrzałam na niego spode łba.
- Na serio. Do której spałaś?
- Właściwie to niedawno wstałam.
- Dopiero?! – Wytrzeszczył oczy.
- No. – Zaśmiałam się. – Nie mów, że ty nie.
- Ja już jestem na nogach od 8:00. Musiałem zawieść mamę i siostrę na przymiarkę sukni ślubnej. – Wywrócił oczami.
- Miło z twojej strony. Twoja siostra się żeni?
- No wreszcie! – Zaśmiał się.
- Wreszcie? To ile ona ma lat?
- 24. Ale to nie chodzi o wiek tylko o to, że tak bujała się z tym chłopakiem już 6 lat.
- Nie dziwię się jej. To w końcu ważna decyzja.
- Mówisz jak moja mama. – Uśmiechnął się.
- A za ile ślub?
- Za 2 tygodnie.
- To już niedługo.
Nagle w jego oczach pojawiły się iskierki.
 – A może chcesz iść ze mną? Czekaj czekaj. Gdzie moje maniery?! – Udał oburzonego.
Wstał z kanapy i stanął nade mną.
- Czy chciałabyś towarzyszyć mi podczas ślubu mojej siostry jako moja dziewczyna? – Spytał poważnie.
- Nie wygłupiaj się. – Uśmiechnęłam się. – Zapraszasz mnie na ślub czy prosisz o chodzenie. – Zaczęłam się śmiać.
- I to i to. – Odparł. – Więc jak?
- Hmmm zgadzam się.
- Ale na co? – Usiadł z powrotem na kanapie.
- A jak myślisz? – Zmrużyłam oczy.
- No nie wiem. Oświeć mnie. – Zaczęliśmy się przekomarzać powoli zbliżając do siebie nasze twarze.
- Oj dobrze wiesz.
Nasze wargi niemal się ze sobą stykały.
- Powiedz.
- No, że… - W tym momencie zaczął mnie namiętnie całować. Muszę powiedzieć, że był w tym dobry. Odsunęłam się od niego lekko. – To chcesz wiedzieć czy nie? – Cmoknęłam go.
- Chcę. – Uśmiechnął się.
- Pójdę z przyjemnością. – Odparłam.
- Nie chcesz być moją dziewczyną? – Posmutniał.
- Nie powiedziałam nie. Tylko sęk w tym, że praktycznie mało o sobie wiemy i to za szybko jeszcze. – Przygryzłam sprawę.
- Nazywam się Scott – Wystawił dłoń.
-Wiem jak masz na imię. – Byłam z lekka zdezorientowana.
- Nie. Ty znasz tylko Scott’a Wednesburry wiecznego luzaka zgrywającego się w szkole. – Powiedział poważnie.
- Hmm szczerze to masz racje. – Spojrzałam w dół lekko zawstydzona.
- Ejjj. – Złapał mnie za policzki. – Po prostu dobrze mnie nie znają i już.
- Wiem jak to jest. – Odparłam.
- Nie martw się. Ja tam mam szczerze gdzieś co myślą o mnie inni. Większość miejscowych lasek chciało być ze mną tylko przez to, że starzy są bogaci.
- A są? Sorry ale szczerze to w ogóle nie wiedziałam.
- Cieszę się, że nie wiedziałaś. Poznałaś mnie dobrze zanim zobaczyłaś auto i w ogóle.
- Czyli mam rozumieć, że dom masz równie zajebisty? – Uśmiechnęłam się.
- Bez przesady. Dom jak dom tyle, że 30 km stąd.
- Tam będzie wesele?
- Mamy dosyć duży ogród, więc te 650 osób powinno się zmieścić.  Wzruszył ramionami.
- Ile?! – Wytrzeszczyłam oczy.
- 650. – Zaśmiał się.
- To teraz będę znowu musiała pojeździć za sukienką. W ogóle ktoś znajomy będzie?
- Hmm Spencer z Emily.
Mój entuzjazm z lekka przygasł na te imiona ale postanowiłam się nie zrażać.
- Hmm no to świetnie. – Uśmiechnęłam się.
- Coś nie tak?
- Nie wszystko jest okej. – Westchnęłam.
- Hmm to kończąc ten temat powiedz mi, bo wiem, że przyjaźnisz się z nią ale czy Amy przespała się z jakimś gościem? – Spytał.
- Emm Scott to nie jest moja sprawa. A nawet jeśli to co? To chyba normalne w tym wieku.
- Teoretycznie tak ale takie plotki ktoś puścił po szkole, że wszyscy szeptają za plecami.
- Szybko się im znudzi i znajdą sobie inny obiekt i niewykluczone, że będzie to Emily. – Popatrzyłam na niego.
- Czemu akurat ona?
- Hahaha nie mów, że nie wiesz! Na facebooku już opublikowała nawet post.
- Co się niby stało? – Spytał lekko podenerwowany.
- Emily jest w ciąży. – Zaśmiałam się.
*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_
AAAAAA! No i jest 17 rozdział. Przepraszam, że teraz rzadziej dodaje ale no ciepło się zrobiło to chcę to wykorzystać :) Jest majówka, więc teraz akurat siedzę sobie w altance i tworzę kolejne części :) Hahaha sama się niespodziewałam, że połącze Chealsy i Scott'a. A wy co o nich sądzicie? Dobra para czy lepszy Spencer??
+ pozdrowienia dla najlepszych czytelniczek pod słońcem:
*Elenora
*Grapemousse
*Basikk
*Nika
*Alexx
*Cookies
Kolejny rozdział już w piątek <3




piątek, 27 kwietnia 2012

Rozdział 16

- I po prostu doszłam do wniosku, że nie chcę żeby… - Zaczęłam.
Przetańczyliśmy chyba z pięć wolnych i szybkich piosenek. W końcu padnięta usiadłam przy stoliku ze szklanką lemoniady. Obserwowałam tańczących dookoła mnie a w szczególności wypatrywałam powrotu Spencera.
- I o to mi właśnie chodziło. – Puściłam oczko i wzięłam ostatni łyk lemoniady po czym poszłyśmy tańczyć na parkiecie.

- Spencer?! Spencer? – Krzyknęła stojąca w drzwiach zapłakana Emily.
Odwróciłam wzrok i spojrzałam na nią. ‘Co ona tu do cholery robi?! Niech idzie sobie stąd. Jak zwykle wszystko psuje’ – Pomyślałam przenosząc wzrok z powrotem na Spencera, który wpatrywał się zdezorientowanym wzrokiem.
- Później dokończymy okej? Zaraz przyjdę. – Poklepał mnie po ramieniu i podbiegł do Emily.
- Jasne…. – Powiedziałam zrezygnowana klnąc pod nosem.
Chłopak podbiegł do Emily i mocno ją przytulił  wymienili pare zdań i poszli się przejść. Wpatrywałam się przez jakiś czas na ich dwa cienie idące w stronę księżyca. Odwróciłam wzrok dopiero kiedy zniknęły mi z oczu. Stałam sama wśród obejmujących się par opierając się o barierkę i wyglądałam w dal. Byłam po równi zła na siebie jak i na Emily. Na siebie bo równie dobrze mogłam się nie plątać tylko powiedzieć co miałam powiedzieć. A na Emily bo ta głupia jędza zawsze coś wymyśli, żebym nie zbliżyła się za bardzo do Spencera. Zdziwiło mnie tylko dlaczego była zapłakana. Co dziwniejsze przyszła w takim stanie do szkoły. Fakt faktem nawet nie założyła swojej pięknej blado różowej sukienki tylko przyszła w jeansach i białym luźnym sweterku.
Stałam dobre 15 minut wspominając tamte spędzone razem ze Spencerem miesiące.
- I co już po wszystkim? – Podeszła mnie zza tyłu Amy.
-Ta. – Powiedziałam spoglądając na nią.
- Co jest? Mów.
- Emily przyszła.
- No i co?
- I znalazła Spencera akurat jak chciałam mu powiedzieć.
- Ale zdążyłaś?
- No właśnie nie. Krzyknęła w tym samym momencie.
- No to kiszka. I poszedł do niej od razu?
- A co miał zrobić jak płakała…
- Płakała? – Spytała zdziwiona.
- No. W dodatku spodziewałam się, że będzie miała wejście jak prawdziwa królowa w tej swojej kiecce. A tu nic. Przyszła w zwykłym ubraniu.
- Jak to? Serio?
- No. Właśnie nie wiem co jest grane ale to nie wróży nic dobrego. Może po prostu nie jest mi pisane ze Spencerem i już. Sama mówiłaś, że dwie naznaczone osoby jeszcze nigdy się nie złączyły.
- Oj Cheals może po prostu nigdy obydwie na siebie nie trafiły i już. Nie dramatyzuj. Powiedział coś jeszcze?
- Że pogadamy później i zaraz przyjdzie. – Odparłam spoglądając w dół.
- Dobre i to. Oj nie martw się. Poczekać mam tutaj z tobą? – Spytała obejmując mnie.
- Niee. Idź baw się. Nie chcę żeby wszyscy przeze mnie mieli zepsutą dyskotekę. Poza tym Lizzy została sama.
- Nie wygłupiaj się. Lizzy ma Dean’a. Na pewno chcesz zostać sama?
- Tak idź już. Proszę.
Dziewczyna przytuliła mnie mocno po czym wróciła na salę a ja wpatrywałam się wciąż w strumyk wody, który przepływał tuż przy tarasie.
- Emily poczekaj! Emily! – Usłyszałam głos Spencera.
Odwróciłam się momentalnie i zobaczyłam wbiegającą całą zapłakaną Emily na salę. Chłopak biegł chwilę za nią po czym zatrzymał się i kopnął lekko w ziemię, że zrobił dym po czym usiadł na kamieniu. Patrzyłam na to wszystko ze stoickim spokojem. ‘Może się pokłócili. Oby’ – Pomyślałam. Wiem, że to było niemiłe i chamskie z mojej strony. Bo powinnam była się cieszyć z ich szczęścia. Ale chyba gorzej i bardziej nienormalnie byłoby gdybym rzeczywiście cieszyła się z JEJ szczęścia.  Więc wszystko było mi jedno. Odczekałam parę minut, dając mu czas na ochłonięcie. Chłopak siedział wciąż na kamieniu i patrzył w dal. Ostrożnie zeszłam z tarasu i podeszłam do chłopaka.
- Wszystko okej? – Spytałam niepewnie stając obok niego.
- Nie.
- Coś się stało?
Nie usłyszałam jednak odpowiedzi tylko Spencer złapał się za głowę i spuścił ją w dół.
- Ej co jest?! – Przykucnęłam obok niego. – Widzę, że coś nie gra.
- Emily jest w ciąży. – Powiedział.
- Co kurwa? – Powiedziałam szeptem.
Momentalnie zaszkliły mi się oczy i zamurowało mnie. Te słowa nadzwyczajnie mnie dobiły. Zrobiło mi się słabo, więc usiadłam na trawie. To oznaczało, że Spencer’a i Emily do końca życia będzie coś łączyło. A mianowicie dziecko. Ich wspólne dziecko. To był gwóźdź do trumny. Nie wiedziałam jak mam zaaragować. Przed oczami stanęły mi wszystkie chwile spędzone z nim sam na sam – spacer wieczorem, spotkanie na balkonie, wizyta w knajpce, rozmowa pod sklepem z narzędziami, spacer po lesie, rozmowa w stołówce, kłótnia w pokoju aż wreszcie na koniec małe dziecko.
- Aaaale jak to? – Wykrztusiłam.
- Normalnie.
- No ale nie mieliście….  – Powiedziałam lekko skrępowana.
- Mieliśmy no ale widocznie… - Przerwał.
- Rozumiem. Sory że się pytam. Nie chcę być wścibska ale trudno mi w to uwierzyć.
- To pomyśl jak mi jest trudno. Nie wiem jak mam się zachować.
Byłam załamana. Spojrzałam w górę i zatrzepotałam rzęsami, aby zapobiec spływaniu łez. Czułam, że za moment popłynę. No ale trudno przeszłości nie cofnę. Nie zmienię tego co było. To się po prostu stało i już. Podniosłam się z ziemi, poprawiłam sukienkę i poklepałam Spencera po ramieniu.
- Będzie dobrze. Poradzicie sobie.
- Ta. Jasne. Mówisz to jakbyś była tego stuprocentowo pewna. – Spojrzał na mnie. -Miałaś coś dokończyć tak a propos. – Powiedział.
- To już nie ważne.. – Powiedziałam łamiącym się głosem spoglądając mu w oczy.
- Na pewno?
- Tak. Sorry ale muszę iść. – Gdy tylko odwróciłam się od niego momentalnie po policzkach pociekły mi łzy. Szłam uparcie w stronę sali z głową uniesioną do góry. Wiedziałam, że to nie był przypadek. Emily dobrze wiedziała co robi. To był właśnie jej plan na zatrzymanie Spencer’a przy sobie do końca. To był ten sposób. Jeszcze bardziej ją za to znienawidziłam. Miałam ochotę przy wszystkich jej wygarnąć ale z drugiej strony chyba jeszcze bardziej bym się pogrążyła. Przeszłam przez salę jak burza po czym podeszłam do tańczącej z Dean’em Lizzy.
- Idę do domu.
- Co się stało?! Chealsy! – Położyła mi ręce na ramionach i zajrzała głęboko w oczy.
- Daj mi kluczyki.
- Powiedz co się stało!
- Powiedziałam daj mi te cholerne kluczyki! – Wrzasnęłam tak, że ludzie tańczący dookoła spojrzeli się na mnie.
- Nie Chealsy! Dopóki nie powiesz mi o co chodzi!
- W takim razie wracam na piechotę. – Odwróciłam się i wyszłam z sali.
Dziewczyna wybiegła za mną i podeszła do samochodu.
- Nigdzie nie pojedziesz w takim stanie! Jeszcze sobie coś zrobisz. Odwiozę cię. – Odpowiedziała wsiadając do środka.
Usiadłam na miejscu pasażera i zapięłam pasy.
- Powiedz co się stało! Rozmawiałaś z nim? Co on ci powiedział?
- Nic. Kompletnie nic.
- Jak to nic? Nie powiedziałaś mu?!
- Nie.
- Czemu?
- Bo to i tak nie miało sensu. – Powiedziałam patrząc się przed siebie.
- Ale dlaczego? – Spytała.
Zaszkliły mi się oczy.
- Bo Emily jest w ciąży. – Wybuchłam płaczem.
- Co?! – Dziewczynie również zaszkliły się oczy. – Chealsy nie płacz! On nie jest tego wart! – Objęła mnie mocno przyciskając mi głowę do jej piersi.
- Nie rozumiesz, że ona sobie to wszystko zaplanowała! Wszystko! Ta głupia ciąża to wszystko podstęp. – Histeryzowałam. – Teraz to dziecko będzie ich łączyć już na zawsze! Do końca życia. Ona wie, że Spencer jej nie zostawi nigdy! – Płakałam.
- Shhh… Uspokój się. On nie jest tego wart naprawdę. Powinnaś o nim zapomnieć. Tak będzie dla ciebie lepiej.
- Jest jeszcze gorzej! Co jeszcze może się przydarzyć?! Tyle pracy, wydana kasa na nic! Nawet nie zauważył! – Szlochałam.
- Pójdę mu powiedzieć jakim jest cholernie tępym palantem, że tak po prostu odpuścił. – Nacisnęła klamkę od drzwi.
- Lizzy. – Złapałam ją za rękę. – To nic nie da. To po prostu jest definitywny koniec tego fikcyjnego czegoś.
- Dasz satysfakcje po raz kolejny Emily?
- A mam jakiś wybór?
- Owszem. Wrócisz na salę jak gdyby nigdy nic. Weźmiesz pierwszego lepszego chłopaka i przetańczysz z nim całą noc. Pokaż mu po raz kolejny co stracił. – Powiedziała.
- Lizzy to nie jest dobry moment. Spójrz jak ja wyglądam. Poza tym nie chcę się z nim bawić w ciuciubabkę. Zobacz ile razy mówiłaś, że powinnam o nim zapomnieć, a zaraz zmieniałam zdanie i leciałam do niego gotowa go przeprosić. Tak się nie da. Ja nie zapomnę. Tego mogę być pewna. Tym bardziej o ciąży. Za kilka miesięcy będę musiała codziennie znosić widok szczęśliwej rodzinki. Wcale bym się nie zdziwiła gdyby Spencer w takim wypadku poprosił ją o rękę.
- Chealsy a skąd wiesz? Skąd wiesz, że on będzie chciał wychowywać to dziecko? Może wcale tego nie chce. Na razie nie wybiegaj tak daleko w przyszłość. Nie wiadomo co będzie i co między nimi zajdzie. Po prostu odpuść to sobie teraz i daj sobie czas. Tym bardziej, że niedługo twoje urodziny. Nie przejmuj się nimi i nie zwracaj uwagi na te zamieszanie, które na pewno wywoła specjalnie wokół siebie Emily.  – Chodź! – Wysiadła z samochodu i otworzyła drzwi od strony pasażera.
- Nie mogę. Nie teraz.
- Możesz! Właśnie teraz!  – Wyciągnęła mnie za rękę. – Zaszalej. Odreaguj. Zapomnij.
‘Tak. Właśnie muszę zapomnieć. Zacząć żyć moim życiem. To koniec bycia grzeczną Chealsy. Koniec koniec, koniec. Już ja pokażę tej wrednej suce kto tu rządzi.’ – Poprawiłam oczy, wyprostowałam się,  wciągnęłam brzuch i poszłam dumnie w stronę sali.
- Brawo Cheals! Zapomnij. – Wzięła mnie pod rękę i weszłyśmy na salę.
Pomyślałam, że najlepszym celem okaże się dobry kumpel Spencera – Scott, który zresztą dzisiaj lgnął do mnie, więc nie powinno być w tym nic trudnego. Rozejrzałam się po sali szukając go i wreszcie TAK! Rozmawiał ze Spencerem przy drzwiach tarasowych. Podeszłam do nich zwinnym krokiem i wplotłam palce w dłoń Scott’a. Po czym przytuliłam go od tyłu i wciągnęłam nosem zapach jego perfum.
- O Chealsy – Odwrócił się zdziwiony.
W tej chwili złapałam jego twarz rękoma i namiętnie pocałowałam w usta. – Zatańczysz? – Spojrzałam ukradkiem na Spencera. Wlepiał swoje wielkie gały we mnie z otwartą buzią. Puściłam mu oczko po czym wzięłam Scott’a za rękę i poprowadziłam na środek parkietu.
- Powiesz mi co to było? – Spytał zaskoczony obejmując mnie.
- Hmm no tak. Pocałunek o ile się nie mylę. – Odparłam splatając mu ręce na szyi.
- W każdym razie – odlot. – Uśmiechnął się.
Tańczyliśmy objęci tak blisko siebie, że nasze twarze niemal ciągle stykały się ze sobą. Zdałam sobie sprawę, że w sumie oboje są do siebie podobni. Włosy.. tyle, że Scott ma jaśniejsze, oczy tak samo błękitne no i styl też taki sam. Tylko pod względem charakteru zupełnie inni.
- Szczerze to nie spodziewałem się tego po tobie. Myślałem, że mnie nie lubisz. – Odparł.
- Widzisz kochanie. Ludzie się zmieniają. Nawet nie wiesz jak szybko. – Pocałowałam go w usta i nie mogąc się powstrzymać spojrzałam ukradkiem na Spencera, który zmroził mnie wzrokiem a następnie wyszedł z sali.
‘I dobrze mu tak. Zrobił bachora niech się martwi. Mógł nie szaleć i teraz nie płacić za to’. – Pomyślałam.
- Nie wiedziałem, że tak dobrze całujesz.
- Oj dużo rzeczy jeszcze o mnie nie wiesz.. – Uśmiechnęłam się.
- Co tak sama siedzisz? – Podeszły do mnie Lizzy i Amy.
- Weźcie… Jestem padnięta. – Wystawiłam język.
- Hahaha Scott cię tak wymęczył?
- A kto inny. – Uśmiechnęłam się.
- I jak było?
- Szczerze to zaczynam go lubić. – Parsknęłam śmiechem.
- Żartujesz!
- Mówię poważnie. Jest zupełnie inny. Może to będzie miało dobry wpływ na mnie. Taka zmiana otoczenia. – Wzruszyłam ramionami;
- Dobry albo zły wpływ Chealsy. – Przechyliła głowę Amy.
- Właśnie. To, że dobrze się bawisz i robisz na złość Spencer’owi, nie oznacza, że równie dobrze bawi się Scott. – Poparła ją Lizzy.
- Co wy gadacie?! Scott mnie uwielbia. – Uśmiechnęłam się.
- Chodzi mi o to, że musisz też pamiętać i zadbać o uczucia Scott’a. Pomyśl jakie będzie miał na twój temat zdanie jak się dowie, że to wszystko ściema.
- Skąd wiesz, że ściema? Może naprawdę się zakochałam.
- A zakochałaś?
- Nie. – Spuściłam wzrok. – To bez znaczenia. On się nie dowie. A potem zobaczy się co robić dalej.
- Oj Chealsy Chealsy. Nie spodziewałam się tego po tobie.
*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*Ufff wreszcie jest! mam nadzieje ze sie wam podoba bo trochę nad nim posiedziałam przez co tak długo nie dodawałam. W każdym razie jak zwykle dziękuje wszystkim tym którzy czytają i komentują! xdWOW PONAD 11 000 WEJŚĆ! TROLOLOLO TARZAM SIĘ ZE SZCZĘŚCIA :DW OSTATNIM CZASIE NIE BYŁO ŻADNYCH PYTAŃ DO MNIE :)Kolejną notkę dodam w poniedziałem wieczorem :)

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Rozdział 15

Obudziły mnie promienie słońca przedzierające się przez okno zasłonięte do połowy roletą. Przeciągnęłam się i rozejrzałam dookoła. Dziewczyny jeszcze smacznie spały przy czym Lizzy donośnie chrapała. Wygramoliłam się ostrożnie z łóżka i wzięłam do ręki telefon. Miałam 22 nieodebrane połączenia od taty.
- Zabije mnie. – Pomyślałam.
Wymknęłam się z pokoju i poszłam do łazienki. Wykręciłam numer ojca.
- Chealsy! Gdzie ty jesteś? Dzwoniłem do ciebie z 10 razy! – Wydarł się ojciec.
- Ponad 20 razy tato. – Poprawiłam go. – Właśnie się obudziłam dopiero. Wczoraj gadałyśmy do późna.
- Jest 13:00 Chealsy! Ile można spać! – Wydzierał się.
- Tato uspokój się. Myślę, że będzie lepiej jak od razu od Lizzy pojedziemy do szkoły a po dyskotece przyjadę do domu. – Oznajmiłam.
- Może być. Tylko nie wracaj za późno. – Powiedział. – Baw się dobrze.
- Dzięki pa. – Rozłączyłam się.
Wybiegłam z łazienki i poszłam do pokoju dziewczyn.
- Co? Przestań Cheals. Nie wygłupiaj się. – Odparły zaspane.
- Nie ma czasu już po 13:00! – Zaczęłam je gilgotać.
- 13:00?! – Krzyknęły siadając na łóżko.
- O której zaczyna się dyskoteka? – Spytała Amy.
- O 17:00. – Odparła Lizzy.
- Dobra to po kolei idźmy wziąć prysznic a potem będziemy myśleć o dodatkach. – Zaproponowałam.
- To idź się myć a my zaraz pójdziemy. – Odparła Amy.
- Ok.
Wzięłam ręcznik i poszłam pod prysznic. Gorąca woda rozluźniła mnie a ja totalnie odpłynęłam. Nie mogłam jednak siedzieć tam w nieskończoność bo kolejka czekała. Umyłam szybko włosy i ogoliłam nogi. Zawinąwszy się w długi ręcznik umyłam pośpiesznie zęby i wyszłam z łazienki i poszłam do pokoju. Następna w kolejce była Amy, która owinięta już w ręcznik pobiegła do łazienki a ja zostałam sam na sam z Lizzy, która szperała po szafkach.
- Szukasz czegoś? – Spytałam.
- Wyjmuję no ten.. – Mamrotała.
- Hmmm a to ciekawe. – Wyjrzałam przez okno.
- Suszarkę, lakiery, kosmetyki, balsamy no itd.
- O to wezmę z chęcią balsam. – Wzięłam tubkę i wycisnęłam krem na nogi.
- A jak tam twoja blizna? Boli?
- Nie. Nawet nie swędzi tylko jest lekko zaczerwieniona. – Spojrzałam na nadgarstek
- To dobrze. - Dobrze spałaś?
- Raczej tak. – Odparłam.
- Kim jest Kathy?
- Moja matka ma tak na imię a co? – Spojrzałam na nią.
- Wierciłaś się całą noc i gadałaś cały czas to imię. – Powiedziała zmieszana.
- Serio?
- Wołałaś ją jakbyś jej szukała a na koniec krzyknęłaś „Zostaw ją” i ucichłaś.
- Wiesz… nie pamiętam w ogóle tego. – Odparłam zakłopotana.
- Oj dobra nie przejmuj się. – Uśmiechnęła się. – Amy pospiesz się! – Ponagliła.
- No juuuż! – Krzyknęła Amy.
Po pięciu minutach przybiegła dziewczyna z włosami schowanymi pod turbanem.
- Już wolna. – Spojrzała spode łba na Lizzy, która udała się do łazienki.
Ja zdążyłam już wyschnąć, więc założyłam majtki i jakiś luźny T-shirt Lizzy. Podeszłam do biurka nad którym wisiało duże lustro i spojrzałam w nie. Rozciągnęłam skórę na twarzy i wklepałam w nią krem. Następnie wplotłam palce we włosy próbując ułożyć koncepcje jakieś fryzury.
- Pomóc ci? – Spytała Amy.
- Zupełnie nie wiem co mam ze sobą zrobić. – Westchnęłam. - Najchętniej bym została w domu. – Wzruszyłam ramionami.
- Nie przesadzaj. Oderwiesz się od tego wszystkiego. W poniedziałek od razu mówię, że też gdzieś wieczorem wychodzimy za miasto świętować twoją HOT 17. – Uniosła brwi.
- Bardzo śmieszne. Szczególnie, że we wtorek szkoła. – Wywróciłam oczami. – Akurat szykuje się epicka impreza do rana. – Powiedziałam z sarkazmem.
- To nic. Nie pójdziesz najwyżej.
- A coś się szykuje?
- A co masz na myśli?
- Alkohol.
- A masz 21 lat?
- No nie.
- To po co się pytasz?
- Oj Amy. – Spojrzałam na nią spode łba.
- Spoko jak nie chcesz to nie. Będziemy się grzecznie bawić. A teraz daj wyprostuję ci włosy. Będziesz najładniej w takich wyglądała. Naturalność to podstawa. – Uśmiechnęła się.
Usiadłam wygodnie na krześle i zamknęłam oczy oddając się w ręce Amy.
- Tylko nie podglądaj! Zrobię ci od razu włosy, makijaż i paznokcie a ty do momentu kiedy nie powiem „już” nie otwierasz oczu. Rozumiemy się?
- Yhym.
W tym momencie do pokoju weszła zdyszana Lizzy. Usiadła obok mnie i suszyła sobie włosy.
- A ty co będziesz robić z włosami? – Spytała Lizzy.
- Na co dzień mam proste, więc może je lekko zakręcę, tak na lekkie fale. – Oznajmiła Amy. – A ty?
- Też sobie lekko podkręcę. – Oznajmiła.
Podczas rozczesywania włosów Amy ciągała mnie równie mocno. Słychać było tylko moje jęki a co jakiś czas podskakiwałam z miejsca. W końcu po 20 minutach przeszła na twarz.
- Masz w tym wprawę co? – Uśmiechnęłam się.
- Shh! Chealsy.- Krzyknęła z wyrzutem. – Nie ruszaj się łaskawie bo zepsujesz moje arcydzieło! – Skarciła mnie.
Siedząc nieruchomo z zamkniętymi oczami zasnęłam. Obudziłam się siedząc wygodnie na fotelu z nogami na stołeczku. Otworzyłam lekko oczy.
- Ooo obudziła się wreszcie! – Krzyknęła Amy.
- Witaj śpiochu! – Powiedziała Lizzy.
Podciągnęłam się na łokciach i odgarnęłam sobie włosy z czoła. – Długo spałam?
- Z jakąś godzinkę chyba. Nie Lizzy? – Spojrzały na siebie.
Podniosłam się z fotela.
- Ej ostrożnie! Patrz na stopy! – Krzyknęła Amy.
Spojrzałam w dół i zobaczyłam misternie pomalowane na czarno paznokcie. Podeszłam niezdarnie na piętach do lustra i spojrzałam na swoje odbicie.
- Wooooow. – Wydusiłam.
- Podoba się? – Spytała Amy stojąc z lokówką w dłoni.
- I to jak! – Rzuciłam się jej na szyję. – To wygląda obłędnie!
- Czyli cel osiągnięty. – Przybiła piątkę z Lizzy.
Podeszłam ponownie do lustra i przyjrzałam się nowej fryzurze.
- Zrobiłaś mi przedziałek na środku? – Krzyknęłam mierzwiąc włosy.
- Ciągle masz tą grzywkę na bok, więc coś dla odmiany. – Mrugnęła okiem.
- Do tego mam idealnie proste włosy, idealnie ułożone co jak sama wiesz rzadko mi się zdarza. Ale one jakieś za długie są…. Doczepiłaś mi włosy? – Spytałam dotykając kosmyk sztucznych włosów.
- Trochę je przedłużyłam. Fajnie nie?
- Bomba. W ogóle ten makijaż i czarne paznokcie. – Przeglądałam się w lustrze.
- My jesteśmy gotowe, więc idziemy po kiecki do drugiego pokoju bo mama je trochę przeprasowała a ty czekaj chwile. – Powiedziała Lizzy.
- Ok.
Za chwilę przyszły obładowane sukniami wiszącymi na wieszakach. Wzięłam swoją kreacje i włożyłam ją na siebie delikatnie nie psując fryzury. Następnie założyłam wysokie buty, bransoletkę i stanęłam jeszcze raz przed lustrem. Zupełnie nie poznałam siebie. Ja? W wysokich obcasach i w ogóle no taka….jakaś…. no jak nie ja. Zaraz doszły do mnie Lizzy i Amy.
- Wooow. – Westchnęłam.
- Dobra dobra nie wzdychaj tylko bierz torebkę i wychodzimy. Już grubo po 17:00. Dobre wejście to podstawa i minimalne powtarzam minimalne spóźnienie. Ale jak dojdzie do dwóch godzin to będzie nie za fajnie. – Odparła Amy.
- Ej ej jeszcze zdjęcie! – Wcięła się Lizzy.
- Co? Czy to konieczne? – Spojrzałam błagalnym wzrokiem.
- Tak tak tak. Nie marudź. – Wzięła aparat po czym strzeliła fleszem.
- Dobra idziemy. – Powiedziała.
Wyszłyśmy z pokoju i zeszłyśmy na dół. Rodziców Lizzy nie było, bo pojechali na zakupy.
Zamknęłyśmy dom i wsiadłyśmy do samochodu. Zapięłam pasy, wzięłam głęboki oddech i zamknęłam oczy.
- Wszystko będzie dobrze. – Uspokoiła mnie Amy.
- Nie wiem co mam powiedzieć Spencerowi. – Odparłam.
- Wiesz Chealsy wiesz.
- Właśnie, że nie wiem. On jest z Emily i powinnam go zostawić.
- Nie nie powinnaś. Już to przerabiałyśmy. I koniec tematu. – Zarządziła.
- No tak…ale..
- Nie ma żadnego ale.! – Przerwała mi. – Masz mu powiedzieć i już. Koniec dyskusji.
Jechałyśmy samochodem 10 minut aż w końcu dotarłyśmy na zatłoczony szkolny parking pełen samochodów i rozmawiających znajomych.
- Ile ludu. O ja pierdziele. – Krzyknęła Lizzy.
- Tylu to nawet codziennie w szkole nie ma. – Dodała Amy.
Z sali gimnastycznej dobiegała głośna muzyka i krzyki dziewczyn. Wzrokiem zaczęłam szukać Spencera, pełna nadziei, że się gdzieś tu kręci.
- Nie ma go tu. – Powiedziała Amy.
- Skąd wiesz? – Spytałam zirytowana.
- Zaufaj mi. – Powiedziała.
Łatwo mówić. Cały czas walczę z sobą, żeby nie myśleć o tym co powiedziała mi wczoraj a teraz mam jej ufać. Świetnie.
- Dobra dziewczyny. Obyśmy nie połamały nóg. – Powiedziała Lizzy wychodząc z samochodu.
- Tsaaa… - Wymamrotałam pod nosem.
Spostrzegłam, że Scott, Dave, Polly i Dean idą w naszym kierunku, więc wysiadłam oczywiście niezdarnie z samochodu.
Scott gwizdnął i puścił mi oczko.
- Odrażające. – Powiedziałam pod nosem.
- No proszę kogo my tu mamy. – Podszedł do mnie. – Muszę powiedzieć, że aż mi ślinka leci. – Zaczął się do mnie przystawiać.
- Daruj sobie. – Odepchnęłam go, po czym przywitałam się z pozostałymi i poszłam z dziewczynami na salę.
Weszłyśmy do środka i wzrok wszystkich skierował się na nas. Myślałam, że będę zgonować na miejscu. Wszyscy zaczęli szeptać i spoglądać na nas. Zrobiłam lekki krok w tył, gotowa wyjść stąd jak najszybciej. Amy jednak złapała mnie za rękę i spojrzała na mnie znacząco. Rozejrzałam się po sali i namierzyłam cel. Stał przy bufecie ze szklanką w dłoni ubrany w czarne rurki, biały T’shirt i czarną marynarkę.
- Dobra idę. – Odwróciłam się do dziewczyn.
- Trzymamy kciuki. – Powiedziały chórem.
Szłam w stronę Spencera a właściwie bufetu. Udawałam, że go kompletnie nie widzę. Chciałam po prostu zobaczyć jego reakcje na moją „metamorfozę”. Podeszłam do bufetu i nalałam sobie pączu po czym ukradkiem spojrzałam na niego. – Nic. Kompletne zero. – Byłam rozczarowana. Emily chyba na serio tak mu zawróciła w głowie, że świata poza nią nie widzi. Patrzył się uparcie w stronę drzwi jakby na kogoś czekał. – Ah no tak. Emily jeszcze nie przyjechała.
- Sorry przesuniesz się? – Powiedziałam uparcie patrząc w stół.
Spencer spojrzał się na mnie po czym odsunął się.
- Chealsy? – Spytał.
- „Nie kurwa święty Mikołaj” – Pomyślałam.
- Hm no. A co? – Spytałam.
- Nie poznałem cię.
- „No co ty nie powiesz?” – Pomyślałam.
- Hmm aż tak się nie zmieniłam.
- Ładnie wyglądasz. – Uśmiechnął się lekko.
- Dzięki. – Odgarnęłam sobie włosy z czoła.
- „Dobra raz kozie śmierć” – Pomyślałam i wzięłam głęboki wdech.
- Możemy pogadać? – Spytałam patrząc mu w oczy.
- No siema ludzie! – Krzyknął Scott, który wziął się z nikąd. – Czemu nie tańczysz cukiereczku co? – Objął mnie nonszalancko ramieniem.
- Scott nie teraz…. Ja… - Próbowałam się wyrwać z jego uścisku. Niestety chłopak pociągnął mnie siłą na parkiet.
- Potem pogadamy. – Powiedział Spencer.
Scott mocno obejmował mnie podczas tańca tak, że nie mogłam oddychać. Czułam od niego alkohol co jeszcze bardziej mnie obrzydzało. Po skończonym tańcu wreszcie uwolniłam się z ramion tego palanta i poszłam do dziewczyn.
- I co gadałaś?
- Nie. Ten pajac przylazł i mnie wyrwał.
- Niedobrze. Emily coś nie ma. Idź z nim teraz pogadaj! Właśnie wrócił z dworu. – Spojrzała w stronę drzwi. – To może być twoja ostatnia szansa.
- Ok. – Wzięłam głęboki wdech.
Podeszłam ponownie do czekającego Spencera.
- Już jestem. – Uśmiechnęłam się niewinnie.
- I jak się tańczyło?
Zmroziłam go wzrokiem.
- Chciałam pogadać z tobą o takiej jednej małej sprawie….zanim ten pajac przyszedł. – Spojrzałam w podłogę.
- Jasne. Mów o co chodzi. – Wzruszył ramionami.
- Możemy wyjść na zewnątrz? To nie jest odpowiednie miejsce.
- Skoro chcesz to okej. Chodź.
Wyszliśmy na taras za salą. Było tam tylko kilkoro ludzi ze szkoły, którzy szeptali coś między sobą. Przeważnie były to całujące się pary.
- ‘’Świetnie. Nie ma co. Klimat udany” – Pomyślałam z ironią.
- Dobra teraz mów co się stało. – Powiedział chłodno.
Ton głosu jakim powiedział lekko mnie przeraził. Szczerze myślałam, że ucieszy się, że pogadamy no ale… cóż.. bywa.
- Chodzi o to, że ja…noooo…hmmm…mhmmm.. – Zaczęłam się plątać. W mgnieniu oka nie mogłam znaleźć odpowiednich słów. Wszystkie jakbym miała na końcu języka.
- Spokojnie. Powoli powiedz o co chodzi. – Odparł stanowczo.
Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam.
*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_
Yeah udało się dodać wpis wcześniej! Ublagałam rodziców no i jest xd Teraz to dopiero narobiłam smaku co? xd ŁAAAAA jaram się że wciaz mam dobra wene xd i niech się nie kończy! 
+ Woooow 104 obserwatorów i ponad 9200 wejść! JESTEM DUMNA :D Kolejny pościk może w piąteczek wieczorem? :)
Dziękuje moim ukochanym czytelnikom:
* Cookies
*Elenora
*Grapemousse
*Alexx