„Dziękuje
za gorącą noc pełną wrażeń, nigdy jej ani ciebie nie zapomnę. Będę na ciebie
tutaj czekał. Całuję namiętnie Lewis.”. Zaczęłam gotować się w środku a z
ust wydobywały się same przekleństwa. Musiał akurat teraz wysłać tego sms?! Nie
mógł tego zrobić 20 minut później?! Przecież Scott nigdy mi tego nie wybaczy!.
Zaczęłam histeryzować. Lauren słysząc moje krzyki zbiegła z góry w sukni.
- Chealsy?
– Spojrzała na mnie przerażona. – Chealsy skarbie co ci jest? – Przytuliła mnie
mocno.
- To
wszystko moja wina! – Wyszlochałam.
- Jaka
twoja wina?! - Objęła mnie mocniej.
- Bo…
- Bo co? –
Lekko mną potrząsnęła.
Wyrwałam
się z jej uścisku, nie mogąc wytrzymać kolejnego tłumaczenia się i powtarzania
wszystkiego od nowa. Sięgnęłam za bluzę i telefon i skierowałam się ku wyjściu.
- Dokąd
idziesz?! – Dziewczyna nie wiedziała co się dzieje. – Gdzie jest w ogóle
Scott?!
Spojrzałam
w jej duże niebieskie oczy z chęcią wyżalenia się. Jednak gdy tylko nabrałam
powietrza do płuc, ochota przeszła a ja ugryzłam się w język, po czym wyszłam
na zewnątrz trzaskając drzwiami. Byłam zła zarówno na siebie, że po pierwsze
wdałam się w tamtą znajomość, która tak się zakończyła a po drugie, że
skrzywdziłam tak cholernie Scott’a. Oczywiście byłam też wkurzona na chłopaka,
bo bez pozwolenia odczytał wiadomość.
Maszerowałam
główną drogą zastanawiając się dokąd naprawdę idę. Telefon co chwila wibrował
mi w kieszeni przez co denerwował mnie jeszcze bardziej. Wyjęłam, więc go z
kieszeni i wyrzuciłam daleko przed siebie w trawy lasu. Usłyszałam lekki trzask
zapewne trafił na jakiś kamień. Szłam powoli z głową spuszczoną w dół dobre
ponad 2 godziny. Nagle podjechało czarne BMW i zatrąbiło. Nie zaaragowałam,
tylko szłam uparcie dalej.
- Chealsy!
– Zawołał chłopak bez entuzjazmu.
Obruszyłam
się lekko i zobaczyłam Scott’a siedzącego w wozie. Wskazał ręką na wolny fotel
obok siebie. Ostrożnie podeszłam do auta i uchyliwszy drzwi od strony pasażera
usiadłam w fotelu nie spoglądając na chłopaka. Ruszył powoli i sądząc po drodze
jaką jechaliśmy zauważyłam, że zboczyłam
z głównej drogi i oddaliłam się od domu Scott’a o ponad 30 km.
Jechaliśmy w ciszy zakłócanej czasem przez mruknięcia silnika.
- Scott… -
Zaczęłam.
Chłopak nie
reagował.
- Scott
naprawdę jest mi przykro. – Dalej nic. Uparcie patrzył się przed siebie. – Ja
nie chciałam, żeby tak wyszło. Ja…ja nie wiem, dlaczego to zrobiłam. – Jąkałam
się. - Naprawdę przepraszam. Scott?!
Chłopak
nadal nic nie mówił. Nie zważał, że ton mojego głosu robił się coraz mocniejszy
i głośniejszy.
- No do
cholery powiedz coś! – Wydarłam się szlochając.
Scott
zatrzymał auto i wyjął kluczyki ze stacyjki. Nie odwrócił się jednak w moją
stronę, ale ciągle wpatrywał się w dal lekko wzdychając.
- Oddaj
wisiorek. – Powiedział stanowczo niechętnie przenosząc wzrok na mnie.
- Co?! –
Wyszlochałam. Momentalnie poczułam, że krew dopływa mi do policzków.
- Powiedziałem
oddaj wisiorek. – Wysunął dłoń.
- Scott
proszę nie rób tego! – Wrzeszczałam. – Kocham cię słyszysz! Kocham! – Wpadłam w
panikę i rozpacz. Nie mogłam uwierzyć w to, co właśnie się dzieje. Przecież my
musieliśmy być razem!
Chłopak
wciąż trzymał wyciągniętą dłoń.
- Powiedziałeś, że nigdy mnie nie zostawisz!
Nigdy! Czemu mi to robisz? Dlaczego łamiesz mi serce? – Siedziałam skulona w
fotelu a rękoma mierzwiłam niespokojnie włosy. – Spójrz na mnie! –Wychlipiałam.
Na zdanie o
złamanym sercu zobaczyłam, że Scott’owi uniosła się brew.
- Prawda
jest taka, że ty złamałaś moje pierwsza. Nie chcę na ciebie patrzeć. Brzydzę
się tobą! Jak mogłaś mi to zrobić! Wtedy byłaś moja i tylko moja. Czysta i
nieskazitelna a teraz? Brudna i zeszmaciała. Ufałem ci i kochałem jak jeszcze
nie nikogo. Chciałem dać ci jak najwięcej. A ty, co? – Machnął ręką. - Nie chcę
słuchać twoich głupich i bezsensownych tłumaczeń. Proszę oddaj wisiorek i
skończmy te podchody.
Zsunęłam
łańcuszek z szyi i podałam chłopakowi patrząc mu prosto w oczy.
- A teraz
wysiądź. Mam plany na wieczór. – Nacisnął klamkę.
Moją
rozpacz powoli dominował gniew wywołany odpowiedziami Scott’a.
- Mam
rozumieć, że nie jesteśmy już razem tak? – Otarłam łzy z policzków i spytałam
starając zgrywać twardą.
- No to
dobrze się zrozumieliśmy. – Przeniósł wzrok na kierownicę zacisnął mocno
szczękę i odpalił silnik.
Wraz z
zamknięciem drzwi zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, auto ruszyło z piskiem
opon i zniknęło za zakrętem. Wpatrywałam się dobre 10 minut w punkt, w którym
zniknął samochód. W końcu odwróciłam wzrok i spojrzałam, że okolica nie jest mi
obca. Okazało się, że jestem pod domem, więc weszłam do środka gdzie zastałam
oglądającego mecz tatę.
- Jestem! –
Krzyknęłam.
- Gdzieś ty
była?! – Wrzasnął ojciec z salonu wyłączając telewizor.
- U Lauren
a co?
- U Lauren?
– Spytał podejrzliwie.
- Hm no
tak.
- Otóż
Lauren dzwoniła do mnie 7 razy pytając czy jesteś w domu. – Spojrzał spode łba.
– Gdzie byłaś?
- U Lauren!
Tyle, że potem.. – Zatrzymałam się wbijając wzrok z podłogę.
- Tylko, co
potem? – Oczekiwał wyjaśnień.
- Tyle, że
potem musiałam wyjść i przejść się.
- Jest
23.00. Chcesz mi powiedzieć, że włóczyłaś się po lesie sama w nocy? – Ojciec
był coraz bardziej wzburzony.
- No tak
wyszło.. po prostu musiałam. – Odparłam bezsilnie. Czułam, że łzy napływają mi
do oczu.
- Dobrze
wiesz, że możesz mi powiedzieć wszystko. Cheals czy ktoś zrobił ci krzywdę?
- Tak! –Odparłam
bezmyślnie. - To znaczy nie. Nie w tym sensie, w jakim myślisz. – Zaprzeczyłam.
- Nie
rozumiem.
- Nie zrozumiesz.
W każdym razie nic mi nie jest. Mogę iść już do siebie? – Spytałam.
- Idź. –
Machnął ręką. – Co nie zmienia faktu, że masz szlaban.
- Szlaban?! – Krzyknęłam.- Tak. Do końca tygodnia bez wychodzenia z domu poza szkołą.
- A co z
Lauren? Obiecałam jej pomóc. Możesz zabrać mi laptopa, Ipoda wszystko! Byle nie
to.
- Nie
interesuje mnie to. Szlaban to szlaban. A teraz idź do pokoju.
-
Zajebiście. – Mruknęłam pod nosem.
- Co
powiedziałaś? – Krzyknął ojciec z salonu.
- Nic! –
Warknęłam.
- Chcesz
jeszcze szlaban na 2 tygodnie?
Westchnęłam
głośno i poszłam do swojego pokoju. Szybko spakowałam plecak, umyłam się i
przebrałam w czystą piżamę. Zbiegłam jeszcze na dół wyżebrać od ojca telefon,
bo swój wyrzuciłam w lesie.
- Ej
ojciec… – Zaczęłam niepewnie.
- No? –
Odparł odrywając się od puszki z piwem.
- Pożyczysz
na chwilę telefon? Bo muszę zadzwonić do koleżanki.
- Nie masz
swojego?
- No nie
mam.
- Jak to? –
Spytał zbity z tropu.
- No po
prostu go wyrzuciłam.
-
Wyrzuciłaś telefon? Ciebie do reszty pogrzało?
- Dobra nie
chcesz to nie dawaj. Poradzę sobie inaczej. – Wywróciłam oczami.
- Dobra
masz. – Podał mi stary aparat, na którego spojrzałam z politowaniem.
- Byś sobie
go wymienił.
- Nie długo
mam urodziny. – Wyszczerzył się.
- Zapomnij.
– Wywróciłam oczami po czym poszłam z telefonem na górę.
Usiadłam na
łóżku po turecku i wykręciłam numer do Lauren.
- Halo? –
Odezwała się.
- Hej to ja
Cheals. Dzwonię od taty. – Powiedziałam szeptem.
- Chealsy?!
Do cholery gdzie ty byłaś?! Dzwoniłam do ciebie i twojego ojca chyba z 20 razy!
– Krzyczała do słuchawki.
-
Przepraszam, że cię z tym wszystkim tak sama zostawiłam. Musiałam wyjść.
- Chodzi o
Scott’a? Pokłóciliście się?
- Tak.
Gorzej niż pokłóciliśmy. – Łzy poleciały mi ciurkiem.
-
Zerwaliście? – Spytała zszokowana.
- Tak.
Przepraszam to moja wina. – Wybuchłam płaczem. – To ja wszystko zepsułam.
- A wiesz
gdzie on może być?
- Nie
wrócił do domu? – Spytałam lekko zaniepokojona.
- No
właśnie nie. Wrócił po godzinie odkąd wyszłaś. Powiedziałam mu, że wybiegłaś z
domu z płaczem tuż za nim. Pojechał cię szukać, ale dotąd nie wrócił.
- Lauren on
odwiózł mnie do domu. – Wychlipałam.
- No, ale
nie mówił gdzie jedzie? Cokolwiek? – Krzyczała.
- Nic a
nic.
- Miejmy
nadzieje, że nic mu nie jest i niedługo wróci. To o której jutro po ciebie
zajechać? – Zmieniła temat.
- Mam
szlaban.
- Szlaban?
Na ile? – Spytała zdziwiona.
- Do końca
tygodnia. Nie ruszam się nigdzie oprócz szkoły. – Westchnęłam.
- Ugh!! –
Westchnęła. – Dobra wykombinuje kogoś innego. Ale przyjdziesz na ślub?
- Wątpię,
żebym była jeszcze tam mile widziana. – Odparłam zrezygnowana.
- Nie
wygłupiaj się! To, że nie jesteś z moim bratem nie oznacza, że nie możesz
przyjść! Czekam na ciebie w sobotę i bez dyskusji! Śpij dobrze. – Rozłączyła
się.
Rzuciłam
telefon i opadłam ciężko na poduszkę. Byłam wykończona tym wszystkim, co się
dzisiaj działo. Nie minęło 10 minut a ja spałam pogrążona w głębokim śnie.
*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*
Jest kolejny rozdzialik. Trochę dramatyczny. Od razu mówię, że tego nie planowałam tylko samo to jakoś wypłynęło.
Kolejny rozdzialik w sobotę wieczorem.
UWAGA: Jeśli ktoś chce być powiadamiany o nowych rozdziałach to w komentarzu swój numer gadu!