Wzięła mnie za rękę i poszłyśmy do drugiego pokoju.
- O ja
pierdziele. – Krzyknęłam.
Nie był to
wprawdzie jakiś super extra nowiutki samochód ale o dziwo przypadł mi do gustu.
Bodajże był to Ford Taurus bardzo popularny wśród amerykańskich przeciętnych
nastolatków i którego mój tata od miesiąca zachwalał. Wsiadłam do środka i
spojrzałam na zegarek na desce rozdzielczej.
- Cholera!
Świetnie
miałam 5 minut na dojście do szkoły.
- Za Chiny
nie wyrobię się w 5 minut. Nawet gdybym biegła. – Walnęłam pięścią w fotel.
Zdecydowałam,
że nie ma co iść do szkoły na kawałek pierwszej lekcji w dodatku matematyki.
Nie mogłam też jechać do szkoły samochodem, bo po szkole Scott miał mnie gdzieś
zabrać. Nie chciałam zostawiać auta na parkingu całą noc. Wysiadłam z auta i
weszłam z powrotem do domu. Dokończyłam śniadanie po czym pozmywałam naczynia i
odpaliłam laptopa. Przejrzałam szybko facebook’a, na którym roiło się od życzeń
urodzinowych. Przez 20 minut uwinęłam się z podziękowaniami a następnie wzięłam
torbę, założyłam kurtkę i wyszłam na zewnątrz. Było już dosyć chłodno i padał
lekki śnieg. Końcówka listopada, a dokładnie 21 listopada. W dodatku miasteczko
leży na północy USA a stan graniczy z Kanadą. Zapięłam kurtkę pod szyję i ruszyłam
do szkoły. Po 15 minutach byłam na miejscu. Weszłam do szkoły równo z
dzwonkiem. Zdjęłam kurtkę i ruszyłam na lekcje. Hiszpański minął szybko tak
samo jak angielski. Czekając na następną lekcje wreszcie spotkałam się ze
znajomymi.
- Hej!
Gdzie ty byłaś? Nie było cię na matmie. – Krzyknęła Lizzy.
- A
zaspałam i poszłam dopiero na drugą lekcję.
- Upiekło
ci się, bo facet zrobił niezapowiedzianą kartkówkę. – Wtrąciła Amy.
- Oooo kogo
ja tu widzę. – Podszedł do mnie Scott ubrany w biały luźny t-shirt i czarne
rurki. – Wreszcie panna Chealsy zaszczyciła nas swoją obecnością.
- Tak tak
głuptasie. – Przytuliłam go i ukradkiem spojrzałam na dziewczyny, które stały
jak wryte czekając na wyjaśnienia.
-
Wszystkiego najlepszego! – Powiedział uwodzicielskim głosem i uśmiechnął się.
Zarumieniłam
się lekko i wydusiłam z siebie słowo „Dziękuję”
- Taki tam
drobny upominek ode mnie. – Wcisnął mi w dłonie małe pudełeczko.
- Nie
musiałeś….
- To twoje
urodziny. Czekaj o 12:00 pod szkolą. Zrywamy się z lekcji, bo gdzieś cię
zabieram. – Pocałował mnie w policzek i wyszedł z sali.
- Ale.. –
Zaczęłam.
- Lepiej
zobacz co to jest. – Zaproponowała zaciekawiona Amy.
- No już!
Usiadłyśmy
w ławce we trzy rozpakowywując prezent. Miałyśmy akurat zastępstwo bo babka od muzyki
zachorowała.
- A co
jeśli to pierścionek? – Powiedziała podekscytowana Lizzy.
- Lizzy
zgłupiałaś?! Oni są razem od 2 dni! – Wywróciła oczami Amy.
- My nie
jesteśmy nawet razem! – Spojrzałam na nie.
- Jeszcze
nie. – Wyszczerzyła się Lizzy.
- Dobra nie
gadaj tylko otwieraj! – Warknęła Amy.
Otworzyłam
delikatnie srebrne pudełeczko obwiązane różową satynową wstążką. W środku
znajdowała się mała srebrna zawieszka w kształcie litery „C” wysadzana
cyrkoniami.
- Fiu fiu
no to się postarał. Jakieś dziadostwo za 3 $ na bazarze. – Skrzywiła się Lizzy.
– Zetrze ci się po 2 dniach.
-
Przesadzasz. No ale fakt on na za bogatego nie wygląda. – Poparła ją Amy.
- Poza tym
umiem rozpoznać tandetę. – Dodała Lizzy.
- A czy to
ważne! – Krzyknęłam. – Liczy się gest.
Wyjęłam
zawieszkę z łańcuszkiem i zawiesiłam na szyi.
- Hmm no z
daleka nie widać, że podróba. – Powiedziała Lizzy mrużąc oczy.
- Możesz
się już zamknąć? – Zmroziłam ją wzrokiem.
- Skończmy
ten temat! – Wrzasnęła Amy. – Wychodzimy dzisiaj do tego klubu co mówiłaś?
- No
właśnie. Możemy pojechać tam grupką tylko bez Polly oczywiście. Ja, Scott, Ty,
Lizzy, Dean i Dave i już.
- To o
której?
- Nie wiem
kiedy wrócę… Hmm może niech każdy sam dojedzie i spotkamy się na miejscu o
20:00. Ale my możemy pojechać razem. To wpadnijcie o 19.00– Zaproponowałam.
- Ok. –
Powiedziały chórem.
Lekcja
dobiegła końca a następna minęła zanim się obejrzałam. Przez cały czas
zastanawiałam się dokąd zabiera mnie Scott. Obstawiałam jakąś kawiarnię za
miastem albo zwyczajny spacer. W końcu nadeszła upragniona 12:00, więc zgodnie
z planem udałam się za tyły szkoły gdzie czekał na mnie Scott.
- No
wreszcie. – Powiedział przyciągając mnie do siebie lekko całując.
- Woźna nie
chciała uwierzyć, że idę po wypracowanie z angielskiego. No ale już jestem. –
Objęłam go za szyję. – Powiesz mi gdzie mnie zabierasz?
- Wszystko
w swoim czasie kochanie. – Wziął mnie za rękę i zaprowadził na parking.
Wsiedliśmy
do auta i ruszyliśmy z piskiem opon. Jechaliśmy praktycznie całą drogę ponad
120 km/h.
- Zawsze
tak szalejesz? – Spytałam trzymając się kurczowo pasów.
- Szaleję?
– Zaśmiał się. – Teraz akurat wlokę się jak ślimak.
- Czyżby?
Powiesz mi w końcu gdzie jedziemy?
- Do moich
rodziców. – Spojrzał na mnie, żeby zobaczyć moją reakcję.
- Do twoich
rodz-dziców? – Wykrztusiłam.
- W końcu
idziesz do mojej siostry na ślub, a jak powiedziałem mamie, że przyjdę z
dziewczyną to chciała cię poznać. – Uśmiechnął się.
- No ale
mogłeś powiedzieć to bym się jakoś ogarnęła. – Powiedziałam zdenerwowana.
- I byś
dwie noce przed spotkaniem nie spała? Oj Cheals to tylko moja mama. Nie jest
żadną wiedźmą. – Zaśmiał się.
- No ale
jak ja mam się zachowywać?
- Masz być
sobą i tyle. Nie chciałem czekać, bo teraz mają dużo zamieszania z tymi
przygotowaniami, a jeszcze ojciec jutro wylatuje do Brazylii i wróci tuż przed
ślubem.
- To
jeszcze spotkam się z twoim ojcem?! – Krzyknęłam przerażona.
- I
siostrą. – Wyszczerzył się.
- Świetnie.
- Zła
jesteś na mnie? – Spojrzał na mnie smutny.
- Nie. Po
prostu zestresowana jestem.
- Wszystko
będzie dobrze. Jesteśmy prawie na miejscu.
- To żeś
mnie pocieszył. – Spojrzałam na niego spode łba.
Skręciliśmy
w jakąś boczną dróżkę prowadzącą w głąb lasu. W między czasie zaczęłam szukać w
torbie jakiegoś błyszczyku albo dezodorantu. Cokolwiek!
- No to jesteśmy.
– Samochód zatrzymał się.
Podniosłam
głowę do góry i wyjrzałam za okno.
-
O….MÓJ….BOŻE?! Mówiłeś dom a nie pałac!. – Wpatrywałam się w posiadłość.
Normalnie
mnie zamurowało. Staliśmy na podjeździe przed ogromną pięknie oświetloną rezydencją.
Ściany pokryte były białą farbą a dach ułożony był z szarych dachówek. Tylko
czubek jednego stożka był szklany. Wszędzie było mnóstwo dużych szklanych
okien. Całą posiadłość otaczały zielone krzaki i drzewa i idealnie
przystrzyżona trawa. Do drzwi wejściowych prowadził ganek, na którym stały dwie
wysokie, marmurowe kolumny. A to był tylko początek, front domu.
- ‘To jak
musi w takim razie wyglądać tył domu i całe wnętrze’ – Pomyślałam.
- Kim wy do
cholery jesteście?! – Krzyknęłam.
- Ludźmi. –
Uśmiechnął się łobuzersko. – Chodź lepiej do środka. – Wziął mnie za rękę i
siłą zaprowadził do domu.
Zadzwonił
do drzwi przez co ja zaczęłam się cała trząść.
- Wszystko
będzie dobrze. – Pocałował mnie w czoło.
- Łatwo ci
mówić. – Przygryzłam wargę.
Drzwi lekko
się uchyliły po czym Scott przepuścił mnie i weszłam do środka.
- Cześć
Ronnie. – Rzucił do kobiety Scott.
Odwróciłam
się i zobaczyłam pulchną kobietę w stroju pokojówki.
- Dzień
dobry. – Uśmiechnęłam się.
Kobieta
kiwnęła głową po czym udała się do kuchni. Idąc za rękę ze Scott’em wyszłam na taras.
Pominę już
opis całego wnętrza. Było ono jeszcze bardziej zdumiewające i zapierające dech
w piersiach.
- Witaj
mamo. – Scott podbiegł do kobiety i ucałował ją. – To jest właśnie Chealsy. –
Wskazał na mnie.
- Dzień
dobry. – Podeszłam i uścisnęłam dłoń kobiecie lekko się uśmiechając.
Kobieta
wcale nie wyglądała na matkę dwójki prawie dorosłych dzieci – raczej na świeżo
po ślubie. Była wysoką, szczupłą, niebieskooką blondynką. Jednak w ogóle nie
przypominała „zrobionej” plastikowej mamuśki. Włosy miała upięte w koka, z
którego gdzie niegdzie wystawały kosmyki kręconych włosów. Była ubrana w jasno
beżową sukienkę, biały sweterek i czarne baletki. Wyglądała na kobietę z klasą.
- Miło mi
panią poznać. – Powiedziałam. – Jestem Chealsy Mein.
- Susane Wednesburry
Oj mnie również. Scott tyle o tobie opowiadał. – Uśmiechnęła się pogodnie.
- To ja
zostawię was na chwilę same i zaraz wracam. – Scott spojrzał w moje przerażone
oczy, które krzyczały żeby mnie samej nie zostawiać.
- To
świetnie. Porozmawiam sobie z Chelasy a potem pójdziemy do twojej siostry. –
Powiedziała matka tuląc mnie do siebie.
Skierowałyśmy
się w stronę małego domku na tyłach ogrodu spacerując powoli po żwirowej
dróżce.
- Długo
jesteście już razem? – Spytała.
- Właściwie
to my nie… - Zaczęłam.
- Rozumiem.
– Zaśmiała się. – Boi się zapytać.
- Nie o to
chodzi. To raczej ja jestem ostrożna.
- Wiesz
szczerze zdziwiłam się kiedy Scott powiedział, że przyjdzie na ślub z
dziewczyną. Jesteś pierwsza, którą przyprowadził do domu. To dobry chłopak.
Zasługuje na kogoś o dobrym sercu. Nie skrzywdź go. Tyle razy już cierpiał
przez to, że inne chcą tylko jego pieniędzy. – Spojrzała na mnie wzrokiem
pełnym bólu.
Zaczęło
mnie skręcać w żołądku. Przecież ja go cały czas okłamuje! Krzywdzę go cały
czas tyle, że on o tym nie wie. Może teraz już tak nie jest ale na pewno na
początku było.. to na dyskotece. Miałam ochotę wybuchnąć płaczem, gdy tylko na
myśl nasunął mi się skrzywdzony Scott. Gdyby się o tym wszystkim dowiedział….
Nie darowałabym sobie tego.
- Wiem
Scott opowiadał. – Wykrztusiłam. – Ja dowiedziałam się praktycznie przed
chwilą.
- To
dobrze. Ma nauczkę. – Spojrzała tajemniczo. - No jesteśmy na miejscu. Lauren
możemy wejść?! – Krzyknęła pukając do drzwi.
Nikt nie
odpowiadał. Kobieta nacisnęła klamkę i weszła do środka.
- Gdzie ona
jest.. – Wymamrotała pod nosem. – Lauren!
- Chyba
tam.. – Wskazałam palcem na rozmawiającą przez telefon na balkonie dziewczynę.
- A miała
przymierzyć suknie! Chodźmy do niej.
Szybko
wróciłyśmy do domu mijając kręte korytarze. Szukałam Scott’a jednak ten jakby
zapadł się pod ziemię.
Susane
weszła z impetem do jednego z pokoi.
- Co ja ci
mówiłam?! Miałaś przymierzyć suknie czy nie trzeba poprawiać.
Dziewczyna
pośpiesznie się rozłączyła i weszła do pokoju.
- Przepraszam
mamo ale dzwonił Philip i powiedział, że delegacja się przedłużyła i nie wraca
w piątek tylko musi jeszcze lecieć do Francji i będzie dopiero w środę przed
ślubem. – Wytłumaczyła dziewczyna.
Przez ten
cały czas kiedy tłumaczyła się ja nie mogłam się nadziwić jej urodzie. Była
bardzo podobna do matki tyle, że była jeszcze wyższa i szczuplejsza. Taki sam
odcień blond włosów, tyle, że jej złociste długie fale miękko spoczywały na
plecach. Ubrana w białą koszulkę polo i czarne rybaczki, stała z gracją niczym
prawdziwa modelka.
- Dopiero?
I zostawia nas z tymi wszystkimi przygotowaniami? Świetnie. – Kobieta złapała
się za głowę. – Zaraz wracam pójdę się napić wody.
Zostałyśmy
same w pokoju.
- Jestem
Chealsy Mein. – Uśmiechnęłam się do dziewczyny.
- Lauren
Wednesburry. Siostra Scott’a. – Podała mi dłoń.
- Gratuluję
ślubu.
Dziewczynie
posmutniała twarz.
- Coś się
stało? – Spytałam.
- Powinnam
się cieszyć bo to najważniejszy dzień w moim życiu a dzięki mamie już szczerze
nie chcę tego całego zamieszania.
- A co robi
nie tak?
- Według
niej powinnam skakać ze szczęścia, że będę miała tak wystawne wesele, tyle
osobistości ważnych z całego świata. Nawet rodzina z Norwegii przyleci
specjalnie. Do tego chce żebym wszystkiego dopilnowała, wybrała tort, zamówiła
kwiaty, pojechała do pastora, upewniła się czy aby na pewno wszyscy goście
dotrą na czas i była przy tym wypoczęta i uśmiechnięta. – Odparła zrezygnowana
- Mama chce
dla ciebie jak najlepiej. Chce żeby wszystko się udało i żebyś pamiętała ten
dzień jako najlepszy w twoim życiu. Na pewno wspomina swój ślub i chce ci dać
to, czego na nim zabrakło. Takie ukryte pragnienia. Wymaga tyle od ciebie ale
na pewno ma równie dużo pracy tutaj. Pomyśl, że za niespełna 2 tygodnie będzie
po wszystkim i obie będziecie się z tego śmiać. A póki co pokaż, że ci zależy i
zrób jej przyjemność. – Doradziłam.
- Tak..
tylko naprawdę jeszcze tyle do zrobienia a tak mało czasu. Poza tym wszystko co
ja wybiorę musi zaakceptować mama.
- Jeśli
chcesz to mogę z tobą pojechać i pozałatwiać te wszystkie sprawy. –
Zaproponowałam.
- A
chciałoby ci się? – Zrobiła błagalne oczy.
- Jasne.
Nie ma sprawy. – Uśmiechnęłam się.
- Dziękuje!
– Rzuciła mi się na szyje. – A teraz chodź pokażę ci suknie.
*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*
Aaaa! Przepraszam wszystkich ale ostatnio nie mam za bardzo weny do pisania. Obiecuję, że w najbliższym czasie dodam jakiś nowy wątek lub coś ze Spencerem. Kurde myślałam, że polubicie Scott'a a tu widzę w głosowaniu, że nadal Spencer wygrywa.
Chciałabym wszystkim podziękować za komentarze. Szczegónie moim ukochanym czytelniczkom.
+ Przepraszam za zmienienie adresu ale niestety było to konieczne. Zadecydowałam o tym z dnia na dzień z powodów prywatnych. O mały włos a usunęłabym bloga :(
++ Kolejny postaram się dodać w środku tygodnia bo niestety zaczęła się szkoła a kolejne rozdziały to narazie szkice, które trzeba rozbudować.
Miłego czytania <3
To nie tak, że my nie lubimy Scott'a, bo zrobił się z niego naprawdę spoko koleś. Po prostu uważamy, że Spencer jest fajniejszy ;) Rozdział jak zwykle świetny. Życzę weny i czasu na pisanie.
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie:
http://thereasonforthatsmile.blogspot.com/
Podoba mi się i czekam na kolejny.:D
OdpowiedzUsuńJa tam wolę Scott'a :)
OdpowiedzUsuńPROSZĘ NIECH C. NIE ŁAMIE MU SERCA :d
jak zwykle zajebisty rozdział!!
OdpowiedzUsuńja bardzo lubię Scott'a ale i tak sądzę, że Chealsy i Spencer są dla siebie stworzeni ; DD
czekam na next'a, mam nadzieję, że już niedługo ; ]]
me gusta <3
OdpowiedzUsuńScott jest taki sobie niech on będzie z Emili , a Chealsy z Spencerem <3
OdpowiedzUsuńdaj watek z tą trójką jedności :*
Kocham Cię i twoje opowiadanie <3
Świetny rozdział :) Bardzo mi się podoba, nie myślałam ze Scott jest bogaty ;o
OdpowiedzUsuńBoski! Zresztą jak zawsze jest zajebisty! Dodawaj kolejny jak najszybciej! Już nie mogę się doczekać!:**
OdpowiedzUsuńTo jest Genialne!!!:):)
OdpowiedzUsuńJeju *_* zakochałam się w tym opowiadaniu < 3
OdpowiedzUsuńmatko! zajebisty rozdział. ;D
OdpowiedzUsuńnie mogę się już doczekać kolejnego. ;*
życzę weny. <3
katy97
A ja wlasnie bardzo lubie Scotta. :) Ma fajny charakter i przede wszystkim kocha bardzo Chealsy czego jak mi sie wydaje - Spencer nie umial dokonac. Nie chce zeby Cheals go zostawila dla Spencerka, ktory laskawie, nagle ja pokocha.
OdpowiedzUsuńWydaje mi sie, ze wszystkie dziewczyny, ktore mowia, ze wola Spencera sa takiego zdania poniewaz Spencer byl pierwszy, przedstawiony w jak najlepszym swietle. No nie wiem. Ale w kazdym razie Scott jest swietny i Chealsy moglaby go pokochac. :>
Rozdzial bardzo fajny - zadnej nudy. Swietnie piszesz.
Czekam na kolejny. <3
PS. Fajne obrazki pod rozdzialem. :D
Super <3
OdpowiedzUsuńJa też bardziej polubiłam Scotta. Naprawdę kocha Chealsey a nie to co Spencer.
Czekam na nexta ♥
Świetny rozdział! Scott jest ok, ale i tak wolę Spencer'a. Nie mogę się doczekać tego ślubu! Czekam na kolejny ;*
OdpowiedzUsuńświetnie ;D Po tym jak zabrał ją do domu jakoś rozwiały mi się wątpliwości co do niego ; d świetniee ;* ;*
OdpowiedzUsuńJa jestem za Scott'em. ; D Widać, że chłopakowi zależy. ^^
OdpowiedzUsuńOoooo *_*. Uwieeelbiam twoje opowiadanie ;d.
OdpowiedzUsuńZapraszam na swoje ;d.
http://iloveyoumorerap.blogspot.com/
Rzadko wpadam na blogi, o jakieś innej tematyce niż moje, nie dlatego, że jestem psychofanka, bo nie.. Przyznam nie interesowałam się tym za bardzo, ale zmieniam zdanie. Twoje opowiadanie jest cudownee..;** Kurcze, czeka mnie mnóstwo nadrabiania, ale zrobię to z największą przyjemnością. ;) Tak, więc czytam i czekam na kolejny.; ))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.;)
czy jest mozliwosc streszczenia dotychczasowych rozdzialow?? :) jestem tu nowa :P
OdpowiedzUsuńDziewczyno, ty czytaj je wszystkie tego nie da sie strescic. Tylko stracisz. :>
UsuńO wow rozdział zajebisty :) Mi tam sie podoba ten Scott i widać, że coś czuje do Chelsy :):) A te życzenia dla niej od taty :) Kurde super ;) Masz dziewczyno talent do pisania czekam z niecierpliwością na kolejny <3 <3;**
OdpowiedzUsuńrozdział świetny, jak zwykle ; D
OdpowiedzUsuńczekam na następny ;p
Boski :D Czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział , wielbię twoje opowiadanie .
OdpowiedzUsuńJak to ,,widzę że nie polubiłyście Scott'a" ! Jak on zostanie zraniony to ja tego nie czytam! Już bym wolała,żeby on ją zdradził czy coś.. błagam ! I zauważ, że ankieta jest dość wyrównana ;d
OdpowiedzUsuńPowody osobiste... czyli
-albo rodzice
-albo znajomi ze szkoły
Skąd ja to znam ;d
Ale z drugiej strony to brakuje mi tu Spencera ; o
Niech ojcem dziecka Emily będzie Scott a Spencer wruci do tej dziewczyny
OdpowiedzUsuńSuper!!!
OdpowiedzUsuńczekam na nn
Scott Scott Scott! ! ! Niech z nim będzie:D
OdpowiedzUsuńZaje*iste! ♥
OdpowiedzUsuńMega, mega, mega.!
Ja tam chce ,żeby ona była ze Scottem:D;D
Blog jest cudny *-*
Rozdział genialny.
OdpowiedzUsuńZresztą jak każdy Twój.
Na krótko niestety zapuściłam się i nie czytałam Twoich rozdziałów. Na szczęście już wszystko nadrobione :)
Naprawdę blog genialny i świetny.
Kocham :)
Świetny rozdział. :D Świetny blog. :D
OdpowiedzUsuńNowy rozdział na blogu :*
OdpowiedzUsuńhttp://madeinparadise1d.blogspot.com/
Zapraszam do komentowania :) Miłego czytania !
Nie mogę się oderwać, genialnie piszesz. /Brygida.
OdpowiedzUsuńCool blog! Iѕ уour theme сustom madе οr did уou dοwnloaԁ it
OdpowiedzUsuńfrom somеωhere? A design liκе yourѕ with a fеω
ѕimple tωeeks wоuld really makе
my blоg jump out. Please let me know where you got уour
theme. With thanks
Alѕο visit my homeρage Suggested Resource site